Przeważnie w pierwszym poście należy napisać jakieś "rzeczy". "Rzeczy" o sobie, po co i dla kogo...
Jako że sama nie wiem po co i dla kogo (a może się okazać, że jedynie dla mnie), oraz jako że ten post nie jest jednak takim zupełnie pierwszym (poprzednie ukryłam, sama nie wiem czemu), zacznę bez takich właśnie wstępów.
Chrystus Zmartwychwstał! I owszem, cieszę się z tego - zwłaszcza o 6 rano, kiedy procesja ogłasza to światu (a przynajmniej ludziom mieszkającym blisko kościoła). Czuję szczęście, chce mi się krzyczeć i mówić każdemu - Zmartwychwstał dla mnie, bo chce mnie widzieć w Niebie! Zmartwychwstał dla Ciebie, bo i Ciebie chce mieć u Swego boku na wieczność! Czuję wtedy, jak mocno mnie kocha! Uwielbiam te momenty, kiedy czuję.
Potem? Potem On jest nadal, bardzo blisko. Codziennie z Nim rozmawiam, codziennie mówię Mu o tym, co jest dla mnie najistotniejsze, codziennie pytam (i nawet bywa, że rozumiem odpowiedź). Tylko czasami to "potem" jest trudniejsze. Zwłaszcza, kiedy nie rozumiem. Zwłaszcza gdy zapominam, że plan już jest - najwspanialszy i jedyny. A co dalej? Wraca radość, wraca ufność i nadzieja. Znów żyje się znacznie lepiej. Silniej i mocniej, bo powstając - umacniam się. Owszem, przed kolejnym upadkiem.
Czy warto? Nie zastanawiam się, odpowiedź jest tylko jedna. TAK!
"Nie bójcie się żyć dla Miłości!" - JP II.
To tyle na dzisiaj.
Wesołych Świąt!